Człowiek ulicy. Rozmowa z Matthew Silverem
Wywiad z Matthew Silverem przeprowadziłam z okazji Dwubiegunowych Spotkań ze Sztuką Performance, które od trzech lat są organizowane w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. Tegoroczna edycja imprezy, zatytułowana Body slang, odbyła się 9 i 10 stycznia 2015 roku. Wystąpiło na niej siedmiu performerów, drugiego dnia na zakończenie imprezy zagrał zespół Concrete Underpass. Kuratorem Dwubiegunowych Spotkań jest Arti Grabowski, który jest także odpowiedzialny za organizację poprzednich edycji. W porównaniu do obecnej, koncertowały się one na bardziej ekspresyjnych wystąpieniach. W Pigs & Rabbits (2013) wystąpili tylko mężczyźni, rok później prezentowały się kobiety (PING/PONG, 2014). W tym roku w składzie artystów przeważali mężczyźni, jedyną zaproszoną artystką była Franziska Baumann. Zaprezentowane performansy miał łączyć ich poetycki charakter oraz koncentracja na słowie i języku. Dwubiegunowe Spotkania ze Sztuką Performance zdążyły zdobyć już zdobyć pewnego rodzaju sławę, głównie dzięki skandalowi podczas pierwszej edycji w 2013 roku (więcej szczegółów tutaj). Miałam nadzieję, że w tym roku uda mi się przeprowadzić wywiad z Artim Grabowskim na temat wszystkich edycji imprezy, on jednak zaproponował mi rozmowę z artystami występującymi na Body slangu – jednym z nich był Matthew Silver, performer z Nowego Jorku.
Karolina Plinta: Z tego co wiem, masz w zwyczaju określać siebie samego jako klauna. Działasz głównie na ulicy i w innych miejscach publicznych. Jak w takim razie wyglądają zwykle twoje akcje? Czy mógłbyś opowiedzieć mi coś więcej o swojej strategii?
Matthew Silver: Wszystkie moje działania zasadzają się na pracy z ludźmi. Staram się z nimi zawrzeć kontakt i zaangażować w akcję. Przyciągam ich uwagę głównie poprzez kontakt wzrokowy i wypowiadane przesłanie. Z reguły są to bardzo proste stwierdzenia, na przykład: “Bądź tu i teraz”, “Żyj chwilą, nie bądź człowiekiem uwikłanym w czas, nie żyj tym, co będzie, ponieważ nie wiesz, jaka jest przyszłość”. Kolejną ważną rzeczą dla mnie jest miłość – czyli coś, co jest ważniejsze od czegokolwiek innego. Miłość jest czymś prawdziwym, a strach jest iluzją. Mimo to strach jest realnym zagrożeniem dla ludzkości. Świat jest przepełniony strachem, przez co ludzie żyją w iluzji I zastraszają siebie wzajemnie, zmuszając innych do robienia rzeczy często złych. Życie w strachu jest nie tyle życiem, co jego brakiem – ale jeśli masz miłość w sercu, wtedy zaczynasz żyć naprawdę. Żyjąc w strachu zawsze obawiasz się, co myślą o tobie inni ludzie, przez co nie możesz być sobą. Tymczasem miłość dowartościowuje i oferuje całkowite wybaczenie. W rzeczywistości napędzanej strachem nikomu nie można zaufać, co więcej, strach odcina cię od źródła, jakim jest miłość i twoje serce. Swoimi performansami staram się inspirować ludzi do miłości, tak dobrze jak tylko potrafię – ponieważ miłość jest jednym z głównych kół napędowych naszej rzeczywistości. Właśnie dlatego moje przesłanie “kochaj tu i teraz” jest tak ważne. Staram się z nim wychodzić do ludzi i przekazywać je na swój unikalny sposób. Na przykład gdaczę jak kurczak.
Hm, a jak imitowanie odgłosów kurczaka ma się do twojej idei propagowania miłości?
Staram się rozśmieszać ludzi. Klauni często robią głupie miny lub wydają śmieszne dźwięki, by rozbawić ludzi. Ja naśladuję kurczaka, poruszam się w zwolnionym tempie i gapię się na ludzi. Wszystko to wytwarza energię, która sprawia że ludzie stają się bardziej wrażliwi na aktualną chwilę. I to mieszam ze słowami mądrości – „bądź tu i teraz”, „kochaj innych”, „bądź sobą”, „jesteś ważny”, „bądź wrażliwy” – wrażliwość jest potężną siłą. Środki, jakich używam są proste, ale sugestywne.
Ciekawa jestem, jak zaczęła się twoja historia z performansem. Kiedy postanowiłeś wyjść na ulicę i dlaczego to zrobiłeś?
Swój pierwszy uliczny performans zrobiłem w San Francisco. Ubrany byłem w białą sukienkę i zachowywałem się jak kurczak. Miałem także ze sobą wielką kartonową płachtę z napisem „Wyluzuj, jestem tylko kurczakiem!”, a wokół siebie położyłem białe, plastikowe jajka. To bardzo rozśmieszyło ludzi. Dlaczego wyszedłem na ulicę? Bo chciałem zacząć taką karierę jak Steve Martin i mieć możliwość wystąpienia przed dużą publicznością. Dlatego zacząłem robić performansy na ulicy, badając przy okazji swoje własne granice. Zwykle robię wokół siebie sporo szumu, ale po takim performansie czuję się niezwykle spełniony. Moja strategia jest prosta i ryzykowna, ale działa. Ludzie patrzą mi w twarz i nie wiedzą, czy przypadkiem nie jestem wariatem, ale dla mnie to normalne, to jest część procesu który musi zajść podczas akcji. Tak musi być, skoro chcę być performerem i klaunem.
A co jeśli ktoś się ciebie wystraszy i ucieknie?
No cóż, tak to czasami w życiu bywa. Ludzie mają w zwyczaju oceniać innych, więc ja uczę ich jak kochać siebie nawzajem i nie oceniać – ponieważ kiedy oceniasz, nie możesz być wolny. Warto może zaznaczyć, że gdy występuję na ulicy, wcielam się w pewien charakter i ten charakter jest oceniany. Nie zawsze korzystnie, ale jednak to działa, ludzie się śmieją, więc moja misja jest wypełniona. To niełatwe, ale robiąc to co robię, muszę być otwarty na różne rodzaje reakcji.
Czy możesz mi jeszcze powiedzieć coś więcej o swoich inspiracjach? Kto jest dla ciebie wzorem, jakie są źródła filozofii, którą się kierujesz?
Mam wielki szacunek dla takich osób jak Andy Kaufman, Steve Martin, Alejandro Jodorowsky [artysta, reżyser Świętej góry z 1973 roku –przyp. red.], Jack Smith czy Robie Williams. Co do mojej filozofii, to cóż, mówiłem że jest bardzo elementarna i zasadza się na takich postulatach jak: bądź tu i teraz, w tym momencie, kochaj tu i teraz, kochaj siebie za to, jaki jesteś; pamiętaj o tym, że jesteś ważny – jeśli uważasz się za mało ważną osobę, to taką faktycznie jesteś. Uwierz w to, co robisz w życiu; nie oceniaj ludzi, nie bądź zbyt poważny, bądź dla siebie wyrozumiały.
Miałeś pewnie wiele przygód podczas swoich akcji na ulicach Nowego Jorku czy w innych amerykańskich miastach. Które z nich wspominasz najlepiej?
Któregoś razu robiłem performans w Washington Square Park; większość mijających mnie wtedy ludzi myślała, że jestem szalony. Wtedy jednak podeszła do mnie starsza kobieta, może siedemdziesięciolatka, i zaczęła mi się przyglądać. Chwilę potem oboje zaczęliśmy bawić się wspólnie i zachowywać jak kurczaki. Ludzie błyskawicznie nas otoczyli, niektórzy z nich śmiali się do łez. To było cudowne – kobieta po siedemdziesiątce zrozumiała, o co mi chodzi i tak bardzo się tym wzruszyła, że zaczęła płakać. Dla mnie to był naprawdę szczęśliwy moment. Bywają też takiej chwile, kiedy spotkane na ulicy dzieci zaczynają mnie naśladować, a wtedy ja zaczynam naśladować je – nieraz byłem zaskoczony ich pewnością siebie i zaangażowaniem w to, co robię. Mam także spore doświadczenie w występowaniu z muzykami. Wiesz, kiedy wykonuję akcje na mieście bywają takie momenty, kiedy nikt się mną nie interesuje, ludzie przechodzą obok mnie obojętnie; czasem jednak zbierają się wokół mnie spore tłumy. To doświadczenie jest dla mnie zawsze unikatowe i bardzo odświeżające. Czasami ludzie podchodzą bardzo blisko, chcą sobie robić zdjęcia. Jak dany występ wypadnie i kto w nim weźmie udział, zależy w dużej mierze od dnia, temperatury, godziny lub miejsca, w którym akurat działam.
Występujesz jednak nie tylko na ulicach. Tu w Sopocie będziesz miał dzisiaj występ w galerii, widziałam także że występujesz czasem w galeriach w Nowym Jorku. Czy to ma dla ciebie jakieś znaczenie, gdzie odbywają się twoje akcje?
Miejsce nie ma dla mnie aż takiego znaczenia – występowanie na ulicy i w galerii sztuki jest dla mnie tak samo ważne. Głównym problemem jest dla mnie stopień zaangażowania ludzi w to, co robię. Pod tym względem praca w galerii jest łatwiejsza niż na ulicy. W galerii zwykle spotykam się z ludźmi, którzy przyszli tam specjalnie by mnie zobaczyć i są świadomi konwencji, których używam. W takim wypadku moje zadanie jest trochę inne – staram się nie dopuścić, żeby ci ludzie opuścili to miejsce. Takie postawienie sprawy też generuje wiele szalonych sytuacji. I tu, w Sopocie też będę starał się dać z siebie wszystko. Wspaniale tu być i bardzo cieszę się z zaproszenia, jakie dostałem od Artiego Grabowskiego. Przyznam jednak, że będąc tutaj mam równocześnie poczucie, że czeka mnie jeszcze wiele pracy na ulicy. Zamierzam się temu kompletnie poświęcić po moim wyjeździe z Sopotu.
A więc masz poczucie niedokończonej misji. Co się stanie, kiedy ją wypełnisz?
Myślę że będę robił performansy na ulicy jeszcze przez rok, a później zacznę podróżować.
A jaki jest cel tej misji – uściślając, cel końcowy?
Cel końcowy mojej misji? Chciałbym, aby cały świat zanosił się śmiechem w akcie pokoju. Byłoby cudownie, gdyby wszyscy zaczęli się śmiać w tym samym momencie… Oczywiście, jest wielu ludzi którzy robią to samo co ja i mają podobny cel.
Jak w takim razie sytuujesz swoją pracę na tle tego, co robią inni? Weźmy na przykład od występów klaunów w cyrkach lub komikach na estradach?
Kluni lub komicy są bardzo dobrze wyszkoleni, a ja nie. Na tym mniej więcej polega różnica, co nie jest dla mnie akurat problemem, skoro potrafię rozbawić ludzi. Może się wydawać, że mam nie po kolei w głowie, ale na dobrą sprawę nikt nie jest normalny. I jeśli dzięki mnie ludzie się śmieją, jestem usatysfakcjonowany, wykonuję swoją duchową powinność. Nie chodzi mi też o to, żeby mówić ludziom jak mają żyć i postępować w życiu – cała rzecz polega na tym, żeby przekazać im moją energię. To jest właściwa wiadomość, którą chcę im ofiarować.
Czy w takim razie można powiedzieć, że twoje motywacje są głębsze od profesjonalnych klaunów?
Nie wydaje mi się, pamiętaj że oni są klaunami tak samo jak ja. Ich zadaniem jest zabawianie ludzi.
Czym się zajmujesz poza sztuką performance?
Jestem filmowcem i produkuję prace wideo. Mam też w dorobku kilka wystaw, które kuratorowałem na Brooklynie. Ale przede wszystkim chcę zostać człowiekiem ulicy, który zbliża ludzi do magii miłości.
Karolina Plinta – krytyczka sztuki, redaktorka naczelna magazynu „Szum” (razem z Jakubem Banasiakiem). Członkini Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA. Autorka licznych tekstów o sztuce, od 2020 roku prowadzi podcast „Godzina Szumu”. Laureatka Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy (za magazyn „Szum”, razem z Adamem Mazurem i Jakubem Banasiakiem).
WięcejPrzypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Matthew Silver
- Wystawa
- III Dwubiegunowe Spotkanie Performerow w Sopocie "BODY SLANG"
- Miejsce
- Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie
- Czas trwania
- 09-10.01.2015
- Osoba kuratorska
- Arti Grabowski
- Fotografie
- Jerzy Bartkowski/Fotobank.PL
- Strona internetowa
- pgs.pl