Braci się nie traci
Twarde pięści i cieknące łzy
Dużo trzeba siły
W domu i na ulicy
Piernikowski, Trwamy
Patrząc na komiksy wydawane okazjonalnie w Polsce przez artystów wizualnych, można dojść do wniosku, że jest to medium znajdujące się w idealnym punkcie rozwoju. Z tradycją na tyle długą, by przy okazji wydania takich albumów jak Słodkie chłopaki Piotra Marca i Postapoland Bartosza Zaskórskiego nikt nie poczuł palącej potrzeby ogłaszania kolejnego „zwrotu”, a jednocześnie na tyle krótką, żeby na autorach i autorkach komiksów nie ciążył niewypowiedziany przymus siłowania się z Tradycją Medium.
Skoro już jednak mowa o stosunku do medium, to trzeba zaznaczyć, że wydane niemal równolegle pod koniec 2021 roku komiksy Marca i Zaskórskiego – lokujące się w umownej kategorii komiksów tworzonych przez artystów wizualnych – są biegunowo odmienne. Zaskórski używa nowego dla siebie formatu w sposób bliski Wilhelmowi Sasnalowi (Życie codzienne w Polsce w latach 1999–2001, Lawa), a więc wykorzystuje go jako okazję do opowiedzenia konkretnej historii, trzymając się przy tym ściśle języka wizualnego stosowanego w autonomicznych, galeryjnych rysunkach. Marcowi z kolei bliżej do artystów takich jak Mikołaj Tkacz, Agnieszka Piksa czy Jakub Woynarowski, funkcjonujących w rozkroku pomiędzy obiegiem wystawienniczym i wydawniczym, a nawet silniej osadzonych w tym drugim. Wydanie Słodkich chłopaków nakładem Kultury Gniewu, jednej z największych oficyn komiksowych w kraju, a jeśli chodzi o publikacje rodzimych autorów – właściwie najważniejszej, wyznacza de facto moment przejścia Marca z pozycji artysty „galeryjnego” do świata komiksu.
Oba albumy różni prawie wszystko – konwencja gatunkowa, sposób prowadzenia narracji, kreska. Warto jednak czytać je równolegle choćby ze względu na zaskakującą zbieżność fabularnego motywu przewodniego, który można określić jako – mówiąc słowami Leszka Millera – „szorstką męską przyjaźń”.
Mordo, czy coś się stało?
Rytm opowieści podporządkowany jest jej charakterowi – skoro Słodkie chłopaki są opowieścią o imprezowych przygodach z ziomeczkami, to i jej konstrukcja przypomina pełną dygresji imprezową anegdotkę.
Słodkie chłopaki to właściwie nie tyle premiera, co wydana na bogato, rozbudowana reedycja komiksu wypuszczonego wcześniej w selfpublishingu pod angielskim tytułem Sweet-ass dudes like us. Jak wielu z czołowych dziś twórców komiksów, którzy debiutowali w ostatnich kilkunastu latach, Marzec zaczynał bowiem od publikacji zinowych. W obiegu komiksu niezależnego, mającego własne hierarchie, klasyków i konkursy, Sweet-ass dudes like us przyjęty został z wielkim entuzjazmem, czego ukoronowaniem była nagroda na festiwalu komiksu niezależnego Złote Kurczaki (organizowanym od 2014 roku i biorącym nazwę od imienia bohatera komiksu Filipa „Fila” Wiśniowskiego, współtwórcy niezależnego wydawnictwa Bazgrolle). Wydana przez Kulturę Gniewu dopieszczona wersja 2.0 to rzecz niezmiennie aktualna – bo osobista i oparta na wspomnieniach autora – ale i w dużej mierze uniwersalna.
Baza Słodkich chłopaków to motyw stary jak świat, niezmiennie sprawdzający się we wszelkich formach okołoliterackich jako kanwa debiutu – portret (ziomków) artysty z czasów młodości. W tym przypadku przybiera on formę luźno zszytej antologii anegdotek i wspomnień mniej lub bardziej krzywych akcji, związanych ze szwendaniem się i piciem w plenerze. Tłem dla nich staje się niedookreślone miasto, w którym można rozpoznać Myślenice, gdzie Marzec dorastał (baner z logiem miasta dumnie witał widzów i widzki na zorganizowanej przy okazji premiery komiksu wystawie Marca w galerii Komputer). Już na tym poziomie historia trafia na podatny grunt – małomiasteczkowy setting to motyw chętnie podchwytywany w ostatnich latach zarówno przez artystki i artystów wizualnych (Maciej Cholewa, Małgorzata Mycek), jak i pisarki i pisarzy (Dominika Słowik, Łukasz Barys), a przy tym chętnie analizowany w kontekście badań nad ludową historią Polski i studiów nad transformacją. […]
Życie codzienne mutantów w Postapolsce 2022
O ile Piotr Marzec operuje oszczędną formą i rozbudowaną fabułą, o tyle w przypadku Postapoland Bartosza Zaskórskiego rozkład akcentów jest dokładnie odwrotny. Jak zawsze detaliczne rysunki artysty – zarówno spektakularne rozkładówki, jak i pojedyncze kadry – kontrastują z prostotą opowiadanej historii. Wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni całego kilkudziesięciostronicowego komiksu można w gruncie rzeczy streścić jednym zdaniem. Oto tajemnicza zakapturzona postać sprowadza na świat uwięzione wcześniej w piramidzie złe Słońce, nagle zamieniające poukładaną rzeczywistość w wypełnioną mutantami scenerię postapokaliptycznego horroru, w którym chaos i ślepa przemoc rządzą do czasu, aż dwaj spośród mutantów dochodzą do wniosku, że w sumie nie ma się o co napierdalać. Tak z grubsza przedstawia się zarysowana tu historia.
Choć światem Postapolski rządzi skrajny darwinizm i wszystko, co żyje (?), chce się tu nawzajem wymordować, przełom następuje w momencie spotkania dwóch mutantów, którzy odtąd stają się protagonistami historii. Co prawda znajomość nawiązują, gdy jeden z nich dekapituje drugiego, ale skoro jesteśmy w świecie, w którym zasady zostają zawieszone, a rozczłonkowanie – niby w Śmierci na gruszy Witolda Wandurskiego – oznacza jedynie drobną niedogodność, a nie śmierć, skrócenie o głowę staje się początkiem pięknej przyjaźni. Im bliżej końca, tym bardziej potęguje się groteskowość historii. Zaskórski, rozkochany w kadrach przedstawiających zawieszony w pustce wycinek świata w rzucie izometrycznym rodem z klasycznych RPG-ów i gier strategicznych, wykorzystuje też growe glitche jako narzędzie fabularne. Opowieść kończy się więc, gdy bohaterowie dosłownie wypadają z planszy i lądują w limbo, gdzie spotykają pięknego pieska i ruszają go pogłaskać. Tu historia się urywa. W ramach epilogu Zaskórski serwuje nam jeszcze wyłożony wprost morał – nie kupujcie psów, tylko adoptujcie, bo inaczej autor przyjdzie do waszego domu i pożre wasze dzieci. […]
Pełna wersja tekstu jest dostępna w 37. numerze Magazynu „Szum”.
Piotr Policht – historyk i krytyk sztuki, kurator. Związany z portalem Culture.pl, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie i „Szumem”. Fanatyk twórczości Eleny Ferrante, Boba Dylana i Klocucha.
Więcej