Bliskie, lecz niedostępne. Wywiad z Kamilem Guenatri La Terasse
Karolina Plinta: Jesteś niepełnosprawnym performerem. To dość nietypowe, w końcu performans to gatunek, w którym ruch wydaje się konieczny. Na dodatek głównym tematem twoich prac jest ciało.
Kamil Guenatri: To oczywiste, z racji mojej niepełnosprawności ciało jest dla mnie punktem startowym w myśleniu o performansie. Mój stan trudno ukryć, nie mogę przecież normalnie chodzić. W związku z tym ograniczeniem postanowiłem szukać innych dróg wyrazu. Wybrałem performans bo jest najtrudniejszy, niesie ze sobą więcej wyzwań niż media łatwo estetyzujące sztukę. Właśnie dlatego, że nie mogę się poruszać, wybrałem sztukę opartą na ruchu. Ważne jest dla mnie to, żeby pokazać dylemat, jaki kryje się za tym wyborem. Jest to rodzaj mojego manifestu. Nie jest to aż tak dramatyczne, jak mogłoby się wydawać, a dzięki zakwestionowaniu tej “niemożliwości” wynikło wiele ciekawych rzeczy. Myślę, że to najbardziej polityczny aspekt mojej pracy – nie wypowiadam się na temat praw niepełnosprawnych, ale po prostu pokazuję i używam mojego niepełnosprawnego ciała w sztuce.
Kiedy i dlaczego zdecydowałeś się być artystą? Z tego co wiem nie od razu nim zostałeś, studiowałeś nauki ścisłe.
Mam za sobą studia z programowania, byłem inżynierem komputerowym, ale nie była to moja pasja. Zanim jednak zacząłem studiować, zajmowałem się pisaniem krótkich opowiadań i wierszy. Starałem się odnaleźć język, który mógłby opisać moje uczucia. Na początku próbowałem prezentować je na slamach poetyckich, ale było to dla mnie raczej frustrujące doświadczenie, ze względu na mój słaby głos i niemożliwość odpowiedniej ekspresji. Z tego względu postanowiłem przekształcić moje słowa na język obrazów i wyprawowałem własną „mowę ciała”. Nie uczestniczę teraz w slamach, ale nadal jestem poetą!
To może opowiesz mi coś więcej o języku, jaki wypracowałeś? Twój wczorajszy perfomans wcale nie był aż tak łatwy do odczytania, pojawiały się w nim elementy o niejasnym znaczeniu. Na przykład twoja asystentka przyłożyła ci do oczu przeciętą cytrynę i wycisnęła z niej sok, przez resztę wystąpienia miałeś zaczerwienione oczy.
Zacząłem używać cytryn po obejrzeniu pewnego filmu eksperymentalnego. Nie pamiętam dokładnie jego fabuły, ale był to rodzaj wizualnego słownika symboli. Narrator opisywał różne obiekty niesemantycznie, ale w sposób bardzo dowolny i poetycki. Jednym z opisanych przedmiotów była właśnie cytryna, która została przyporządkowana uczuciu zazdrości. Oglądałem ten film w kinie z moją dziewczyną i czułem się niekomfortowo, ponieważ wtedy było w naszym związku wiele zazdrości. To uczucie powraca do mnie zawsze, kiedy myślę o cytrynach i z tego względu postanowiłem wykorzystać je jako metaforę „źródła bólu”. Właśnie dlatego pozwoliłem sobie przycisnąć cytrynę do oczu, był to gest cierpienia i autodestrukcji… Później odkryłem inne możliwości metaforycznego mówienia o moim ciele, skupiające się na smaku, zapachu i kolorze. Wszystko to starałem się przetransformować na język performansu. W pewnym momencie moja relacja z tą dziewczyną się zakończyła (ze względu na zazdrość), znikły więc negatywne uczucia wynikające z tego związku, ale nadal używam cytryn, już jako symbolu odnoszącego się do innych wydarzeń. Może dzięki temu wydarzeniu wiem dzisiaj więcej o cytrynach, choć podejrzewam, że to cytryny wiedzą dużo więcej o mnie (śmiech).
Żeby to jakoś podsumować, dodam że obiekty i akcje pojawiające w moim języku performans nie są zwykłym zastępnikiem słów, ale odniesieniami do kolejnych etapów w życiu, wspomnień i fascynacji. Myśląc o kolejnych wystąpieniach, zawsze zaczynam od osobistego kontekstu, co owocuje bardzo różnymi rezultatami. Można powiedzieć, że każde wystąpienie to eksperyment bazujący na życiu codziennym.
W swoich działaniach jesteś bardzo skupiony na sobie, swoich doświadczeniach. Powiedz mi w takim razie, co z nich może wyciągnąć publiczność? Czy one niosą ze sobą jakąś wiadomość, dedykowaną odbiorcom?
Na początku ludzie zwykle myślą o mojej niepełnosprawności, ale mnie bardziej interesuje to, co nastąpi później. Czasem reakcje widzów mnie zaskakują, są bardzo dalekie od moich wyobrażeń, a w rozmowach po performansie opowiadają mi o swoich doświadczeniach, nierzadko traumatycznych – na przykład o śmierci w rodzinie lub wypadkach… Jestem przekonany, że to wynika z obrazu mojego ciała, z jakim widownia musi się zmierzyć, ono jest dla nich rodzajem lustra przywołującego wspomnienia. Moja rola przypomina trochę rolę szamana lub egzorcysty, a przynajmniej mam nadzieję, że rezultat jest podobny….
Zawsze występujesz z asystentami. Jak to wpływa na status twoich akcji i czym jest dla ciebie ich obecność?
Pomoc moich opiekunów traktuję jako sposób na uwolnienie mojej wyobraźni. Oni pomagają mi w wykonywaniu czynności, które są dla mnie zbyt trudne. Z tego względu staram się stworzyć także rodzaj wieloznaczności, nasz podział ról się rozmywa. Nie jest tak, że ja wszystkim steruję, jak trener zwierząt w cyrku. To z resztą naturalne, że pracuję z asystentami, w końcu żyjemy razem i oni doskonale mnie znają. Mamy do siebie bardzo duże zaufanie i świetnie się rozumiemy. Występowanie razem z asystentami traktuję dodatkowo jako rodzaj przypomnienia o socjalnej kondycji osób niepełnosprawnych, oczywiście we Francji…
Dlaczego więc imię twojej asystentki nie jest podane w liście artystów?
Jest to praca zbiorowa. Odniesienie do tego faktu znajdziesz w moim artystycznym przydomku “La Terasse”, co po francusku oznacza patio lub taras, rodzaj konstrukcji otwierającej dom na zewnętrzne otoczenie. Jest ono także związane z pewnym wspomnieniem. Kiedyś mieszkałem w apartamencie z tarasem. Całe mieszkanie było zaadaptowane dla mnie, z wyjątkiem tarasu. Kiedy moi przyjaciele przychodzili do mnie, czasami wychodzi na ten taras, ale ja nie mogłem im towarzyszyć. Podczas tych spotkań często rozmawialiśmy o filozofii i z czasem stały się one dla mnie sytuacją symboliczną, znakiem czegoś, co jest blisko, lecz pozostaje niedostępne. Pokazuję to w swoich performansach – coś na początku niedostępnego, co jednak generuje inną sytuację, możliwą do realizacji dzięki pomocy asystentów.
Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o performansie, który wykonałeś w Sopocie?
Było to połączenie dwóch procesów, które aktualnie eksploruję. Pierwsze to działanie z cytryną i włóczką, bliskie „poezji romantycznej”, a drugie z Polaroidem, które jest dla mnie bardziej konceptualne. Wynika to stąd, że podczas swojego występu staram się nie koncentrować na tylko jednej intencji – mieszam więc elementy z rożnych moich performansów, bez konkretnej myśli przewodniej. Interesuje mnie przede wszystkim energia, która dzięki temu połączeniu powstaje. Z tego też powodu bardzo ciężko mi opisać to, co robię. Mogę za to powiedzieć, że performans w Sopocie odnosił się do jednej z moich starych idei. Czasem wyobrażam sobie siebie jako puzzle, w których nogę można zamienić z głową lub żołądek z uszami. Zdjęcia wykonane Polaroidem są dla mnie właśnie takimi kawałkami puzzli, zastępują słowa i kształty ciała. Zdjęcia z fragmentami mojego nagiego ciała były tu zestawione z perfekcyjnie symetrycznym kształtem ludzkiego ciała, przypominającym rysunki z podręczników od biologii. Dla mnie jest to rodzaj dekonstrukcji pewnego fizycznego standardu, a przez to podkreślenia bogactwa tkwiącego w inności.
Czym się zajmujesz poza performansem?
Robię także prace wideo, piszę. Prowadzę także warsztaty dla młodzieży, na której uczę ich sztuki. Każde z tych doświadczeń jest dla mnie ważne i bliskie praktyki w performansie.
Jakie masz plany na najbliższy czas, jeśli chodzi o sztukę?
Więcej minimalizmu, prostoty. Intymizm. Zachować kontrolę i pokazać, na co naprawdę mnie stać!
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Kamil Guenatri
- Wystawa
- Body Slang. Dwubiegunowe Międzynarodowe Spotkania Performerów w Sopocie
- Miejsce
- Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie
- Czas trwania
- 9-10.01.2015
- Osoba kuratorska
- Artur Grabowski
- Fotografie
- Jerzy Bartkowski/Fotobank.PL/PGS
- Strona internetowa
- www.pgs.pl