„Blask” Kamy Sokolnickiej w Muzeum Współczesnym Wrocław
„Niechaj stanie się światłość!” To pierwsze słowa starotestamentowego stwórcy zapisane w Księdze Rodzaju, według której wcześniej Ziemia była bezładem i pustkowiem, a ciemność rozpościerała się nad bezmiarem wód. Słowa te oddzieliły światło od mroku i dzień od nocy, a ich zapis w Pięcioksięgu stał się pierwszym boskim przesłaniem do ludzkości. Przypowieść można interpretować jako symboliczną genezę narodzin dobra i zła – zapoczątkowały one zamiłowanie do dualistycznego dzielenia świata na pole walki dwóch sił. Gdy jednak na problematykę stworzenia spojrzeć z perspektywy nauki, na przykład fizyki, okazuje się, że świat bez światła nie mógłby istnieć. Nie byłoby wówczas promieniowania elektromagnetycznego, a więc nie istniałaby czasoprzestrzeń. Według kosmologii jako pierwsza w Układzie Słonecznym pojawiła się gwiazda powstała na skutek zapadnięcia jednej części niestabilnego obłoku grawitacyjnego. Dopiero później zaczęły formować się planety. Na początku więc było światło, a Ziemia znalazła się na tyle blisko i jednocześnie daleko od jego źródła, aby rozwinęło się na niej życie.
Potocznie światłem nazywa się widzialną część promieniowania elektromagnetycznego rejestrowaną przez siatkówkę oka. Warunkuje ono proces widzenia, w którym odbijane od przedmiotów światło przechodzi przez rogówkę i wpada do narządu wzroku, generując szereg zjawisk optycznych. Jednym z nich jest „olśnienie” (ang. glare), czyli podstawowy parametr charakteryzujący otoczenie świetlne, niepożądany efekt w procesie widzenia. Wpatrywanie się w blask – jaskrawą powierzchnię występującą w przestrzennym obszarze wrażeń wzrokowych – powoduje powstawanie uporczywych powidoków. Ich uciążliwość bywa dla ludzi fascynująca. Wyraźne zainteresowanie światłem odbitym można odnaleźć w pasji do obserwowania gwiazd. Galileusz obserwował Słońce, używając niezaawansowanych technologicznie teleskopów. Potrzeba zbadania nieznanej jasności okazała się na tyle silna, że podobno uczony przypłacił to pogarszającym się wzrokiem. Mniej znana od współczesnych sobie astronomów mężczyzn, a niezwykle zasłużona dolnośląska astronomka Maria Cunitz z pewnością nie zinterpretowałaby blasku światła odbitego od Wenus jako niechcianego zjawiska. Autorka Uranii propitii, książki popularyzującej wiedzę o prawach ruchu planet, wpatrując się w poświatę najjaśniej świecącej po Słońcu i Księżycu „siostry Ziemi”, odkryła na jej powierzchni krater uderzeniowy. Z relacji dotyczących życia XVII-wiecznej badaczki wynika, że wiodła kontrowersyjny jak na owe czasy tryb życia – śpiąc w dzień, główną aktywność życiową prowadziła nocą.
Opozycja cienia i światła chętnie wykorzystywana jest do ilustrowania tego, co pozostaje nieuświadomione i poznane, świadome. Szczególnie oświeceniowa symbolika gloryfikowała to, co racjonalne, zbadane przez wiedzę, a w konsekwencji to, co można było ujarzmić. Być może dlatego na łożu śmierci J.W. Goethe powiedział: „Więcej światła!”. Czy żądanie to dotyczyło zasłony skutecznie ograniczającej promienie słoneczne? Czy był to oświeceniowy postulat, który niemiecki poeta chciał zostawić kolejnym pokoleniom pod rozwagę? Nadmierna wiara w siłę rozumu może pociągać za sobą poważne konsekwencje. Nauka w służbie postępu, mając zniwelować cienie i mroki, z czasem mogła spotęgować kontrast pomiędzy tym, co ludzkie, a tym, co obce.
Olśnieniem nazywany był stan umysłu, pozwalający przekroczyć ograniczony, ludzki horyzont. Niejednokrotnie połączony z pobudzającym zmysły doznaniem wizualnej jasności bywał impulsem dla wizji duchowych, jak miało to miejsce w przypadku Jakoba Boehme. Ten XVII-wieczny śląski mistyk ujrzawszy blaski na cynowym naczyniu, doznał widzenia. Ogarnęło go światło i otworzył się przed nim tajemny sens bytu. Udał się na łąki, ale zieleń, trawa, cały świat wyglądały już inaczej, odkrywając przed nim najgłębszą istotę rzeczy. Oświecenie, czyli stan lub szereg stanów osiąganych na drodze medytacji, stanowi centralne pojęcie w filozofii buddyjskiej. „Świetlisty umysł” jest konieczny w dążności do samorozwoju – ku oświeceniu, a pojawiające się w tybetańskich tradycjach „przejrzyste światło” można rozumieć jako naturę szczęścia, niewyczerpane źródło oświecenia dla dobra wszystkich czujących istot.
Oprócz silnego oddziaływania wizualnego światło wpływa także na zmysł dotyku i przede wszystkim na samopoczucie. Metoda leczenia słońcem – helioterapia – pozytywnie oddziałuje na układ nerwowy i jest pomocna w leczeniu depresji. Oczywiście temperatura i klimat mają wpływ na odczuwanie promieni słonecznych. Inaczej znosi się intensywne nasłonecznienie na południu, inaczej na północy. Gdyby spróbować określić efekt zalania słońcem – ciepłego mrowienia na skórze i rozpalającej energii witalnej, na myśl przychodzi stan „doświadczenia blasku” odczuwalnego na zewnątrz, jak i wewnątrz.
To właśnie blask stał się punktem wyjścia dla najnowszej wystawy Kamy Sokolnickiej. Artystka skoncentrowała się na wielości znaczeń, jakie nosi w sobie to pojemne pojęcie. Przyglądając się nowym pracom zebranym na wystawie, znaleźć można odniesienia do słownikowej definicji blasku. Kojarzące się w pierwszej kolejności mocne jaskrawe światło lub światło odbite związane jest tutaj z oddziaływaniem energii słonecznej na życie naszej planety. Blask może być używany do określenia „świetności”, „wspaniałości” podmiotu i przedmiotu, istot żywych, zjawisk i procesów obecnych w naturze. Emanowanie „wewnętrznym blaskiem” oznacza stan, w którym jest się w zgodzie ze sobą, jest się świadomym swoich mocnych stron, ale także ograniczeń. Jasności i mroków. Wreszcie nazwać nim można przejaw czegoś, przebłysk przyszłości i refleks przeszłości.
O tak rozumianym zwiastunie opowiada otwierająca wystawę praca Heralds of a New Order. Powiewający fragment jedwabiu odnosi się do historii ruchów emancypacyjnych. Druk na tkaninie przedstawia flagę – formę stosowaną w różnych systemach nawigacji na całym świecie. W zależności od umieszczonego na niej komunikatu – motywu, flaga symbolizuje władzę, organizacje społeczne, idee jednoczące bądź dzielące społeczeństwa. W jej kształt wpisany został motyw plisowanej spódnicy. Pod wpływem ruchu powietrza zarówno materiał, jak i nadruk falują, wprowadzając w taneczny rytm kobiecy strój. Animowany obraz przywodzi na myśl hasło: „Jeśli nie mogę tańczyć, to nie jest moja rewolucja” ukute przez Emmę Goldman (aktywistkę działającą w pierwszej połowie XX wieku). Wydaje się, że umieszczenie kobiecego motywu na fladze to zaakcentowanie dokonujących się zbyt powoli, a koniecznych zmian społecznych. Do wewnętrznej akceptacji i miejsca kontemplacji odnosi się instalacja Pasywna ochrona przeciwogniowa. Zestawione w tej instalacji materiały, oświetlenie i dźwięki współtworzą nienarzucającą się, dedykowaną osobom odwiedzającym wystawę przestrzeń. Zapętlone wideo W zakrzywionym powietrzu zachęca do dostrzegania blasku w prostych sytuacjach codzienności. Z kolei Death Valley, 42°C to praca o groźnej jego stronie, bezlitosnym, palącym świetle, niebezpiecznie wysokich temperaturach będących przejawem katastrofy klimatycznej – wynikiem przekształceń środowiska naturalnego dokonanych przez człowieka.
Strategia artystyczna Kamy Sokolnickiej bliska jest filmowemu montażowi i ma charakter konceptualny. Prace artystki to znaczeniowe konstelacje składające się z wybranych punktów, które prowokują kolejne skojarzenia i odniesienia. W eseistyczny sposób prowadzona narracja o materii i znaczeniach światła dotyczy nie tylko ludzkich potrzeb, ale także przyszłości życia na Ziemi. Istotne w pracach artystki są użyte materiały. Niegdyś powiedzielibyśmy „prawdziwe” w modernistycznym rozumieniu „prawdy materiału”. Z dzisiejszej perspektywy właściwszym słowem byłoby określenie „naturalne”, czyli dobierane z troską o środowisko, a więc szlachetne, choć niekoniecznie drogocenne. Mosiądz, jedwab, wełniany filc, drewno, tusz, papier, gips, naturalne kamienie posiadają ładunek semantyczny związany z właściwymi im cechami. Mosiądz jest używany w pracach artystki ze względu nie tylko na swój kolor, właściwości odbijania światła i przewodzenia temperatury, ale także ze względu na to, że stop ten w obrazie mikroskopowym posiada strukturę dendrytyczną (przypomina rozłożyste gałęzie drzew).
Z kolei filc jest wspaniałym izolatorem cieplnym i akustycznym, pozwala zachować ciepło, stwarzając doskonałe warunki do inkubacji i wzrostu, a szeroko stosowany w ogrodnictwie i uprawach hydroponicznych wermikulit to materiał o właściwościach absorpcyjnych, zwiększa wilgotność i napowietrzenie gleby, a pokrycie nim powierzchni obiektów gwarantuje ognioodporność. Ochronne właściwości elementów używanych do tworzenia instalacji Kamy Sokolnickiej przywodzą na myśl praktyki znane z uprawy roślin, wskazując jednocześnie na wyjątkowy rodzaj uważności i dbałości o otoczenie. Owa czujność jest obecna u Kamy Sokolnickiej zarówno w kontekście dobieranych elementów, jak też w samym procesie twórczym.
Blask Kamy Sokolnickiej to projekt o uważności. Nie chodzi jednak tylko o indywidualne wewnętrzne przeżywanie świata, a bardziej o postawę pełną zrozumienia własnego miejsca w otaczającej rzeczywistości, bycia częścią większej całości. Parafrazując słowa Jolanty Brach-Czainy, filozofki: „Chodzi o to, żeby patrząc na kamień, but albo na karalucha, zrozumieć, co nas łączy, a co dzieli. Jak istniejemy? Ku czemu? Jakie wartości wcielamy?” [1]. Chodzi o to, aby rozumieć lepiej dzięki blaskowi obserwowanemu na ścianie.
*
Projekt realizowany przy wsparciu środków pochodzących ze stypendium Miasta Wrocławia.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Kama Sokolnicka
- Wystawa
- Blask
- Miejsce
- Muzeum Współczesne Wrocław
- Czas trwania
- 17.09.2021–7.03.2022
- Osoba kuratorska
- Joanna Kobyłt