„Auto da fé / opowieść trans medialna” Ewy Bloom Kwiatkowskiej w Galerii Sztuki Wozownia
Dzięki kuratorce Magdalenie Ujmie prace Ewy Bloom Kwiatkowskiej znalazły się w Toruniu po raz kolejny. Jak piszą organizatorzy, tegoroczna prezentacja prac artystki obejmuje najważniejsze realizacje z ostatnich lat i „jest podsumowaniem aktualnego etapu działalności artystki: etapu, który został zapoczątkowany wystawą indywidualną w Galerii Sztuki Wozownia w 2010 roku”. Idąc na spotkanie z twórczością Bloom Kwiatkowskiej, w pamięci miałam katalog z wystawy sprzed dekady i rozpoczynającą go zwrotkę zespołu Jude: „Czy krzyczysz? Chcę usłyszeć twój wrzask!”. Szybko jednak przekonałam się, że z bagażem doświadczeń, z jakim artystka przystąpiła do nowej realizacji – wystawy Auto da fé – trudno o spektakularny krzyk. Chociaż emocje budujące narracje są podobne – sprzeciw czy kontestacja – Bloom Kwiatkowska przedstawia mocno merytoryczną narrację, którą budują trudne do wypowiedzenia punkty – momenty węzłowe tak dla niej, jak i dla historii widzenia.
Już w samej symbolice patrzenia zawarta jest fundamentalna dwuznaczność. Na przestrzeni wieków malarze, teoretycy sztuki, filozofowie, filmowcy próbowali zgłębić jego znaczenie, odczytując, w jaki sposób kultura łączy się ze wzrokiem. Żeby przytoczyć najbardziej wiążące, oko to pożądliwość: barw, kształtów, piękna; wini się je i obarcza przywodzeniem do grzechu – lepiej oko wyłupić, niżby miało gorszyć (Mt 5,29, Mk 9,47); z drugiej strony „błogosławione są te oczy, które widzą” (Mt 13,17). Według artystki widziane obrazy budują naszą tożsamość – wystarczy chwila, żeby to, co spostrzeżone, stało się składową triady oko – ciało – byt. I nie chodzi tu o to, że człowiek to suma wrażeń – obrazy zobowiązują, a właściwą perspektywą oglądu staje się nie tyle estetyka z jej wartościami piękna i brzydoty, ile współistniejące obok siebie dobro i zło. Skazani na widzenie, stajemy się zakładnikami etyki, która walor zamienia w wartość, a tożsamość odbiorcy każe poddać autorefleksji. Wystawa Auto da fé namawia do niej, stosując bardzo subtelne narzędzia. Przedstawione prace posługują się różnymi rodzajami medium – oglądamy wideo, obrazy, rysunki, szkice, koncepty, fotografie, printy, makietę, na wystawie jest nawet słuchowisko. Wszystkie je łączy to, że pomysł artystyczny rozwijany jest w sposób autorski równolegle z samym myśleniem – tak, że trudno je rozdzielić.
Na wystawie uwagę zwraca przede wszystkim dużych rozmiarów czarno-biała prezentacja wideo Punktum. Świadomość wzrokowa, która przedstawia odwróconą tyłem do widza bohaterkę wystawy zamalowującą pędzlem ekran telewizora, na którym można zobaczyć nazistowskie motywy. Pędzel, czytany nieraz jako męski atrybut zadający przemoc bieli kartki papieru, tu przesuwa się po ekranie telewizora. Wymowa tego „przejętego od mężczyzn” gestu pozostaje jednak kobieca – zakrywa on to, co trudne, chroniąc widza przed bolesnym doświadczeniem wzrokowym. Praca ta jest jednak przede wszystkim głosem w dyskusji będących blisko siebie dwójki artystów – Ewy Bloom Kwiatkowskiej i przywoływanego (dzięki czytanemu w tle tekstowi) Władysława Strzemińskiego. Odwołując się do dorobku mistrza, Kwiatkowska stawia pytanie dotyczące rozwoju Teorii widzenia: czy jej dalszy ciąg byłby dziś poświęcony rzeczywistości ekranu? Gdybanie dotyczące alternatywnej biografii nieżyjącego artysty bohaterka przekuwa w zadanie dla siebie. W rozmowie towarzyszącej wystawie deklaruje chęć rozwinięcia tematu w przygotowywanej publikacji książkowej. Uważnie oglądana wystawa wskazuje kilka tropów, którymi być może podąży jej praca intelektualna. Jest to myśl Georges’a Didiego-Hubermana, Rolanda Barthesa czy Jeana Baudrillarda – klasyków kultury wizualnej. Na razie ona sama zwraca uwagę na tekstualność wystawy.
[…]
Pełna wersja tekstu jest dostępna w 30. numerze Magazynu „Szum”.