Ambasadorki i koleżanki. Rozmowa z kuratorkami galerii Sandra
Zofia Nycz: Wskrzeszacie Galerię Sandra założoną w 2008 roku przez Dominikę Olszowy. Dlaczego?
Tomek Pawłowski: Najpierw pojawił się pomysł zgłoszenia na open call, na zrobienie wystawy o młodej sztuce z Poznania. Chciałyśmy pokazać „dziewczyńskość” nowej fali sztuki z Poznania. To wynikało z naszych zainteresowań, a także z przekonania, że są to bardzo wartościowe praktyki. Najciekawsze i najbardziej widoczne. Warte zgrupowania.
Ola Polerowicz: W Poznaniu działa dużo młodych artystek. Wiadomo, że na uczelniach artystycznych większość to studentki, nie studenci. Tymczasem w galeriach czy wśród starszych artystów jest więcej mężczyzn. Zależało nam, by odwrócićten trend, dać wsparcie i pokazać młode kobiety o ciekawym profilu artystycznym.
T.P.: Zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co robią dziewczyny z Poznania, które z ich działań wydają nam się szczególnie interesujące i dlaczego. Pomysł na pokazanie tej fali nie dawał nam spokoju. Rozmawiałyśmy też o kontekście i historii poznańskiego środowiska i jakoś w rozmowie padła Galeria Sandra. która wydała nam się fajnym dziedzictwem. Galeria, która na początku miała być poświęcona twórczości studentek, jako przestrzeń empowermentu.
Teraz wy chcecie robić to samo. Czy wasza Sandra będzie się czymś różnić od pierwszej? Zmieniła się sytuacja dziewczyn w artworldzie?
O.P.: Podstawowa potrzeba jest taka sama. Myślę, że pozycja dziewczyn, kobiet, jeśli w ogóle się zmienia, to bardzo powoli. I cały czas potrzeba takich miejsc, przestrzeni czy inicjatyw, które by dziewczyny wspierały, więc pod tym względem nie będzie się różnić. Chodzi nam o te same wartości: o wsparcie dziewczyn i kolektywne współdziałanie. Sandra pozostawała poniekąd uśpiona i miałyśmy dylemat, czy powołać zupełnie nowy byt, czy powrócić do tego, co już istniało i jakoś to przypomnieć i po prostu kontynuować.
T.P.: Istotną różnicą jest to, że teraz istnieje nasz zespół kuratorski, bo poprzednia Sandra była „popychana”, organizowana głównie przez Dominikę Olszowy, ale ona nie nazywała siebie kuratorką, tylko inicjatorką. My proponujemy konkretny program – planujemy funkcjonować regularnie i to jest kolejna różnica. Wcześniej Sandra miała charakter efemeryczny i sporadyczny. Nasza, już szósta odsłona galerii rozciąga się na cały rok. Nie zmienia się jednak to, że Sandra pozostaje pewnym kręgiem towarzyskim, grupą związanych ze sobą koleżanek, które robią razem fajne rzeczy.
Magdalena Adameczek: Chcą działać, wspierać się i sobie pomagać. Już teraz widać, że nawet dziewczyny, które wcześniej się nie znały, teraz zaczynają współpracować. Zawiązują się między nimi nowe znajomości, przyjaźnie. Sandra to platforma, która łączy dziewczyny, łączy ludzi. Bo może nigdy nie miałyby okazji poznania się i pracy razem, gdyby nie Sandra.
Decyzja o tym, by wasze wsparcie kierować wyłącznie do dziewczyn ma charakter definitywny? Nie obawiacie się pewnego rodzaju zamknięcia?
O.P.: Jest to pewne założenie, ale możemy je czasem przełamywać. Poprzednia Sandra miała chyba taką zasadę, że jeśli występują w niej nie-dziewczyny to przyjmują kobiece pseudonimy.
Czyli kobieta może być kategorią symboliczną?
T.P.: Ja działam w Sandrze bez pseudonimu, ale moja identyfikacja jest, powiedzmy… płynna.
Określasz siebie jako „kuratorka”.
T.P.: Czasami. Identyfikuję się jako osoba niebinarna.
Artystki Sandry to albo studentki, albo niedawne absolwentki Uniwersytetu Artystycznego. Wiele z nich robi w tym roku dyplom. Wiadomo, że artystek w Poznaniu jest dużo, musiałyśmy więc wprowadzić jakieś ograniczenia. A, jak wiemy, moment zaraz po studiach jest bardzo trudny, bo nie wiadomo co ze sobą zrobić. Dlatego bardzo zależało nam, żeby wspierać osoby na tym etapie.
Czyli wasza rola w tej platformie jest stricte kuratorska. Na jakiej zasadzie dobieracie artystki, „koleżanki Sandry” czy „ambasadorki galerii”?
O.P.: Powinnyśmy nawiązać do Półkolonii w BWA Zielona Góra, bo od tego się zaczęło. To wystawa, którą robiłyśmy razem z innymi jeszcze kuratorkami, kuratorami i studentkami w 2017 roku. To był projekt realizowany w ramach studiów i było to dla nas bardzo ważne doświadczenie. Na tydzień zamieszkałyśmy razem w przestrzeni galerii, rozbiłyśmy obozowisko. Każda kuratorka zaprosiła artystę, artystkę. Byliśmy tam w kilkanaście osób. Wystawa w procesie.
T.P.: To była jednocześnie wspólna rzecz, ale każdy miał w niej swoje mniejsze przedsięwzięcie. Podczas Półkolonii różnorodne punkty widzenia i zainteresowania spotkały się w jednej, dynamicznej całości. W ramach energetycznej i merytorycznej wymiany. Ten model współpracy był bardzo demokratyczny i był dla nas naturalnym punktem odniesienia. Wiele obecnych ambasadorek Sandry uczestniczyło w Półkoloniach. W dużej mierze klucz doboru jest jednak kluczem towarzyskim…
M.A.: Także akademickim, to znaczy związanym z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu.
Czyli Uniwersytet Artystyczny jest jakimś kluczem?
O.P.: Tak, bo to Uniwersytet Artystyczny Poznań nas połączył, bo skończyłyśmy razem (prawie wszystkie skończyłyśmy) studia kuratorskie na UAP-ie. Artystki Sandry to albo studentki, albo niedawne absolwentki Uniwersytetu Artystycznego. Wiele z nich robi w tym roku dyplom. Wiadomo, że artystek w Poznaniu jest dużo, musiałyśmy więc wprowadzić jakieś ograniczenia. Nie jesteśmy w stanie współpracować z pięćdziesięcioma osobami. A, jak wiemy, moment zaraz po studiach jest bardzo trudny, bo nie wiadomo co ze sobą zrobić. Dlatego bardzo zależało nam, żeby wspierać osoby na tym etapie.
Ambasadorki Sandry to dziewczyny, które działają artystycznie, ale działają też na innych polach. Są pracownicami kultury, animatorkami, udzielają się społecznie, towarzysko czy kuratorsko. I takich osób, które mają bardzo różne funkcje, łączą praktykę artystyczną z kuratorską lub społeczną, jest tutaj sporo.
Kto pojawi się w Sandrze?
O.P.: Osoby, które chcemy wspierać, m.in. ze względu na ich postawy twórcze. To jest w sumie bardzo subiektywne, nie?
T.P.: Bardzo.
M.A.: Zaczęłyśmy pracować na przełomie sierpnia i września. I to był czas, kiedy zbierałyśmy portfolia dziewczyn. Każda z nas miała rzecz jasna swoje typy – tak to nazwijmy. Dziewczyny, których twórczość bardzo lubi, ceni.
T.P.: Albo lubi osobiście.
M.A.: I myślę, że każda z naszej trójki wniosła do Sandry swoje artystki. Ja na przykład z niektórymi z nich nigdy wcześniej nie pracowałam i nie spotkałam się z ich twórczością, ale Tomek czy Ola bardzo dobrze je znały. I odwrotnie. Trzeba zaznaczyć, że każda z naszej trójki jest inna i pracuje na zupełnie innych płaszczyznach. Tomek zajmuje się głównie performansem, praktykami feministycznymi. Olę pociągają tematy społeczne. Każda z nas ma swoje artystki i koleżanki, które docenia, postanowiłyśmy złożyć to w całość.
T.P.: Ważnym punktem odniesienia oprócz Sandry były inne inicjatywy kolektywne, przede wszystkim kolektyw Dziewczyństwo, z którym w ramach Sandry również współpracujemy. Można nawet powiedzieć, że Sandra jest pewnego rodzaju kontynuacją tego projektu.
M.A.: Odnogą, można powiedzieć.
O.P.: Gdyby Dziewczyństwo się w Poznaniu nie wydarzyło, to myślę, że nowej Sandry też by nie było. Nie myślałybyśmy o tym, że jest potrzebna. Dziewczyństwo to jest bardzo ważna rzecz, która się w Poznaniu wydarzyła.
T.P.: Różnorodność panuje nie tylko w naszym zespole kuratorskim, ale także wśród artystek. Traktujemy Sandrę jako rodzaj tymczasowego sojuszu. Ambasadorki Sandry to dziewczyny, które działają artystycznie, ale działają też na innych polach. Są pracownicami kultury, animatorkami, udzielają się społecznie, towarzysko czy kuratorsko. I takich osób, które mają bardzo różne funkcje, łączą praktykę artystyczną z kuratorską lub społeczną, jest tutaj sporo. To są m.in. Ania Adamowicz, Kasia Wojtczak, Dominika Święcicka, Justyna Dziabaszewska. Ale oczywiście są też artystki, które skupiają się przede wszystkim na rozwijaniu swojego języka artystycznego.
O.P.: Martyna Hadyńska, Maryna Sakowska. To są na przykład dziewczyny, które wyjechały już z Poznania, ale mimo wszystko są związane z tym środowiskiem.
M.A.: Karolina Mądrzecka w tym roku robi dyplom. Lena Lubińska, która jest chyba najmłodsza, jest na drugim roku studiów – studiuje intermedia i rzeźbę.
O.P.: Natalia Karczewska, która też w tym roku kończy studia.
T.P.: Julia Taszycka i kolektyw ATM [Agnieszka Antkowiak, Taso Pataridze, Marta Szypulska]. Jest z nami też Cristina Ferreira, absolwentka malarstwa na UAP-ie, która pochodzi z Portugalii. Cristina mieszka w Poznaniu od lat, dobrze mówi po polsku, ale wciąż nie jest do końca rozpoznana. Nie miała w Poznaniu żadnej wystawy solowej, rzadko też brała udział w wystawach środowiskowych. A jest świetną artystką.
Jaki jest wasz pomysł na funkcjonowanie wśród innych młodych galerii poznańskich, wielu bezpośrednio związanych z UAP-em?
O.P.: Mamy taki plan, że owszem, to pierwsze wydarzenie dzieje się w Poznaniu i zapraszałyśmy dziewczyny z Poznania, ale też po to, żeby z Poznania wyjechać. Chcemy pokazać dziewczyny poza naszym miastem. Mamy bardzo wiele planów na projekty, wystawy w innych miastach Polski i jeśli sięuda, to także pojedyncze projekty za granicą. W Poznaniu i tak jakieś rzeczy się będą pojawiać, może uda się to zakończyć większą wystawą. Nie jest dla mnie istotne, w jaki sposób to wpisuje się w galerie poznańskie.
M.A.: W ogóle o tym nie myślałyśmy w kontekście Poznania.
T.P.: Ale chcemy współtworzyć środowisko poznańskie. W końcu tutaj mieszkamy i tworzymy. Teraz gościmy w Luce i w Łęctwie, na wiosnę będziemy gościć w galerii Artel, możliwe, że będziemy nawiązywać współpracę z innymi poznańskimi galeriami.
M.A.: Ale docelowo nie chcemy się wystawiać wyłącznie tutaj.
Starsza Sandra zaczynała od tego, że pojawiała się w miejscach pozainstytucjonalnych, my korzystamy raczej z galerii już istniejących. Nie mamy innych środków i raczej korzystamy z tego, co jest. To nas trochę odróżnia od istniejących galerii, bo tak jak już mówiłyśmy, jesteśmy agencją. Dlatego chcemy korzystać z infrastruktury okołoinstytucjonalnej, żeby dziewczyny mogły się tam pokazywać.
Jakie macie wobec tego plany na ten rok?
T.P.: Plany są dość niepewne. Znalazłyśmy partnerów, osoby, które chcą nas gościć. Głównie w mniejszych miastach i niezależnych galeriach. Ale plany są też niepewne ze względu na budżet i fundraising, który dopiero zaczynamy. Zobaczymy, co nam wyjdzie, a co nie wyjdzie. Marzenia i ambicje są duże.
M.A.: Z realnych planów – szykujemy wystawę na kwiecień, podczas KRAKERS Cracow Art Week w Galerii Widna. W wystawie wezmą udział nasze trzy artystki: Lena Lubińska, Karolina Mądrzecka i Justyna Dziabaszewska. Tytuł wystawy to Handjob. Będzie odnosić się do rzemiosła artystycznego, przepracowywania codzienności, pracochłonnego procesu twórczego. Wszystko jest już mniej więcej nakreślone, więc jeśli się wszystko uda, to zapraszamy 11 kwietnia.
T.P.: Kolejne miejsca to Fundacja Salony w Zielonej Górze, Galeria Terminal 08 w Gorzowie Wielkopolskim i Pracownia Portretu w Łodzi. We wrześniu za to będziemy mieć mini pop-up rezydencję w lokalu_30 w Warszawie, a w październiku jesteśmy w Szczecinie, na Obrońców Stalingradu. Są więc plany, jakiś ramowy harmonogram, ale dopiero zaczynamy. To co tu się dzieje to przecież Gra wstępna, jak nazwaliśmy pierwszą wystawę. Teraz uruchamiamy proces, który będzie przez ten rok fermentował.
O.P.: Starsza Sandra zaczynała od tego, że pojawiała się w miejscach pozainstytucjonalnych, my korzystamy raczej z galerii już istniejących. Nie mamy innych środków i raczej korzystamy z tego, co jest. To nas trochę odróżnia od istniejących galerii, bo tak jak już mówiłyśmy, jesteśmy agencją. Dlatego chcemy korzystać z infrastruktury okołoinstytucjonalnej, żeby dziewczyny mogły się tam pokazywać.
Będziecie w waszych działaniach nawiązywać do projektów starszej Sandry? Na Grze wstępnej pokazujecie pokazujecie archiwa, spoty reklamowe Sandry.
O.P.: Raczej nie. Zależy nam tylko, aby na początku przypomnieć, jak było wcześniej. To moment, w którym my przejmujemy galerię, więc chcemy do tego nawiązać.
T.P.: Bardzo inspirujący jest jednak sam duch Sandry, którego chcemy kultywować. Niby mamy ten wstępny harmonogram, ale w duchu Sandry leży to, żeby nie mieć żadnych założeń. Tak jak mówi to Olszowy w rozmowie do naszego pierwszego katalogu, którą zatytułowałyśmy Pełna dowolność. Ważne jest to, żeby nie nakładać sobie tych ram. Sandra może być czymkolwiek. Jest to oczywiście trudne ze względu na plany, cele i ambicje. Jednak tego ducha spontaniczności, bycia w zgodzie z naturalną potrzebą radości z tworzenia i działania razem – mamy nadzieję zachować.
Powiedziałyście, że Sandra jest dla was spotkaniem. W związku z tym zapytam jeszcze, kogo chce spotykać Sandra? Czy jest dla każdego, czy tylko dla wtajemniczonych?
O.P.: Bardzo byśmy chciały, żeby była dla każdego, choć nie wiem, czy każdy się w tym odnajdzie.
M.A.: Myślę, że to zależy od konkretnych wystaw. Artystki, które są w naszej agencji, stosują tak różne praktyki, że właściwie każda wystawa może być inna i niepodobna do kolejnej. Łączy nas jedynie to, że jesteśmy razem i się w tym wszystkim wspieramy.
Przypisy
Stopka
- Osoby artystyczne
- Justyna Dziabaszewska, Cristina Ferreira, Martyna Hadyńska, Natalia Karczewska, Lena Lubińska, Karolina Mądrzecka, Maryna Sakowska, Bronka Sztandur feat. Bobby The Sunshine, Dominika Święcicka, Julia Taszycka, Katarzyna Wojtczak, Dziewczyństwo, ATM (Agnieszka Antkowiak, Taso Pataridze, Marta Szypulska)
- Wystawa
- Gra Wstępna / Inauguracja Sandra Art Gallery 2019
- Miejsce
- Galeria Sandra, w: Galeria Łęctwo i Luka, Poznań
- Czas trwania
- 15.02.2019
- Osoba kuratorska
- Magdalena Adameczek, Ola Polerowicz, Tomek Pawłowski
- Strona internetowa
- facebook.com/sandraartgallery
- Indeks
- Agnieszka Antkowiak Aleksandra Polerowicz ATM Bobby The Sunshine Bronka Sztandur Cristina Ferreira Dominika Olszowy Dominika Święcicka Dziewczyństwo Galeria Sandra Julia Taszycka Justyna Dziabaszewska Karolina Mądrzecka Katarzyna Wojtczak Lena Lubińska Magdalena Adameczek Marta Szypulska Martyna Hadyńska Maryna Sakowska Natalia Karczewska Taso Pataridze Tomek Pawłowski Jarmołajew Zofia Nycz