Selfie-feminizm
Dostęp do sztuki demokratyzuje się, ponieważ w dużej mierze powstaje ona w internecie. Elitarna niegdyś praktyka autoportretu, wpisana w tradycję historii sztuki, stała się powszechnie dostępna. Dzisiaj każdy może wykonać swój autoportret za pomocą telefonu lub laptopa. Współcześni posiadacze smartfonów stworzyli z selfie najważniejszy symbol kultury wizualnej. No tak, ale czy fotografia wykonana samej sobie, selfie, aby na pewno jest sztuką? Jest to wątpliwość spokrewniona z konstatacją: „mój pięcioletni syn też potrafiłby namalować taki obraz”.
Kiedy mówimy o internecie, mówimy o dzieleniu się swoimi przemyśleniami i przeżyciami. Amerykański artysta Richard Prince w 2015 roku w Gagosian Gallery otworzył swoją wystawę zatytułowaną New Portraits. Zaprezentował na niej selfie zawłaszczone z Instagramów głównie młodych, seksownych, kreatywnych dziewczyn. Na jego konceptualnej wystawie selfie tych instagramowiczek stały się jego dziełami sztuki. Appropriation jest oczywiście znaną artystyczną praktyką – najbardziej chyba kojarzoną z Warholem – polegającą na tym, że artysta zawłaszcza gotowe przedmioty/reprezentacje i czasami przy minimalnej ingerencji, używa ich w swojej pracy artystycznej. Richard Prince w błyskawicznym tempie sprzedał „swoje” fotografie za 100,000 $. Najciekawsze jednak były reakcje dziewczyn, których zdjęcia przywłaszczył Prince. Młoda dziennikarka Karley Sciortino, autorka kolumny o seksie w magazynie „Vogue”, napisała, że to dla niej ogromny zaszczyt zostać częścią dzieła tak wspaniałego artysty. Sita Abellan, hiszpańska modelka, dj’ka i gwiazda Instagrama, przyznała, że czuje się zaszczycona, ale rozumie, dlaczego innym dziewczynom mogło się to nie spodobać. I wreszcie Anna Collins, pracująca studentka, wyraziła jednoznaczny sprzeciw i wyznała, że poczuła się wykorzystana i okradziona. „Jestem totalnie spłukana, a tutaj biały facet w średnim wieku zarabia ogromne pieniądze za moje zdjęcie. Robi mi się niedobrze. Dzięki tym pieniądzom mogłabym opłacić czesne.” To jedna z wielu sytuacji, która pokazuje, że nie ma jednego feminizmu. Feminizm dziewczyn z okładek magazynów jest inny niż feminizm dziewczyn, które każdego dnia walczą o przetrwanie.
Kobieca seksualność ma moc rebeliancką, jeżeli nie wystawiasz jej na sprzedaż na matrymonialnym rynku. Kiedy jest sposobem mówienia o sobie i uzyskania wolności, rozbija patriarchalny system. Nie obawiaj się, że zostaniesz posądzona o narcyzm czy ekshibicjonizm. Feministyczne i queerowe artystki od początków działalności używają swoich ciał jako artystycznego medium. Molly Soda, instagramowa artystka, w jednym z wywiadów wyznała swoją strategię, mówiąc, że gdyby na swoim instagramie lub w zinie, zamiast naturalnych zdjęć, na których bywa rozebrana, umieściła tylko tekst, który tak czy inaczej zajmuje tam 50% miejsca, nikt nie nazwałby jej tępą lub śmieciem. Tylko czy wtedy dowiedziałaby się czegoś o społeczeństwie, w którym żyjemy, lub o sposobie postrzegania kobiecego ciała?
Twoje ciało to jedna z najwartościowszych rzeczy, jakie posiadasz. Mężczyznom nie przeszkadza, kiedy w mikroskopijnej bieliźnie wijesz się wokół metalowej rurki, ale razi ich, kiedy używasz swojej nagości, aby wyrazić siebie (a nie po to, żeby się z nimi przespać). W najlepszej sztuce osobisty głos autorki jest słyszalny niemal jak szept.
Terapeuta Anne Sexton, poetki, która przez całe życie zmagała się z depresją i myślami samobójczymi, szybko zorientował się, że jego pacjentka, mimo niewielkiego wykształcenia, jest ponadprzeciętnie inteligentna. W ramach terapii zalecił jej więc tworzenie poezji – opisywanie swoich emocjonalnych stanów. Po latach Sexton – jedna z najważniejszych konfesyjnych poetek – entuzjastycznie notowała w swoim dzienniku: „To jedyna rzecz, jakiej pragnę – mieć tyle jedzenia, aby przeżyć, chodzić na lekcje poezji, pisać – reszta świata nie istnieje”.
Zofia Krawiec — Autorka książek „Miłosny Performans” i „Szepczące w ciemnościach”. Absolwentka filozofii i kulturoznawstwa. Mieszka w Warszawie.
Więcej